środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 5

Zanim dodam rozdział, to chciałabym was wszystkich bardzo przeprosić. Obiecywałam, przesuwałam datę dodania, a jednak... No cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie :( Mam nadzieję, że na drugi raz będę bardziej słowna.
A teraz zapraszam do czytania!
***
Aino
Dystrykt Ósmy

Nerwowym ruchem przeczesuje swoje włosy palcami. Wsłuchuje się w monolog naszego Głównego Strażnika Pokoju. Szczerze mówiąc, przerażają mnie nowiny jakie mi niesie. Muszę opuścić swój Dystrykt- brzydką Ósemkę, którą zaczynam teraz doceniać. Nigdy w życiu nie byłam poza jej granicami- jestem zbyt wielkim tchórzem, aby zdobyć się na coś takiego. Przełykam ślinę.

-Kiedy wyjeżdżamy?- Pytam martwym głosem.
-Właściwie to zaraz. Nie mamy zbyt wiele czasu.
-A gdzie...?- Mówię, lecz nie dane jest mi dokończyć wypowiedzi.
-To nie pani sprawa, panno Saarinen.- Jak to nie moja sprawa?, myślę z ironią. Wywozicie mnie gdzieś, ale nawet nie raczycie powiedzieć gdzie! Ciekawe.
Moja twarz chmurzy się. Jestem osobą, która nie potrafi chować swoich uczuć. Strażnik Pokoju to widzi.
-Coś jest nie tak?- Pyta nieco zaniepokojony.
-Nie, nic.- Odpowiadam.- Mogę się pożegnać?- Dodaję.
-Niestety, jak już mówiłem...
-Proszę...- Mówię, a w moich oczach pojawiają się łzy. Główny przypatruje mi się przez chwilę, aż w końcu macha dłonią.
- Idź.- Rzuca.- Tylko się pośpiesz.- Nie czekam aż skończy. Obracam się na pięcie i przekraczam próg mojego domu. Wchodzę do salonu, gdzie zastaje ojca.
-Tato...- Mówię cichym głosem. Mężczyzna spogląda na mnie. Jego wargi wykrzywiają się w lekkim uśmiechu. Wiem, ile go to kosztuję.
-Aino. Co się stało?- Pyta. Martwi się o mnie, zostałam jedyną bliską mu osobą.
-Przyszłam się... Pożegnać.- Szepce.
-Słucham? Dlaczego...?- Otwieram usta, aby odpowiedzieć Ilmariemu na pytanie, lecz w tym momencie do salonu wbiega Główny Strażnik Pokoju. Jego ciężkie, ubłocone buciory zostawiają brudne ślady na naszej podłodze.
-Idziemy!- Mówi mężczyzna rozkazującym tonem i chwyta mnie za ramię. Usiłuje się wyrwać, lecz na nic zdają się moje wysiłki.
-Tato!- Krzyczę. Z trudem powstrzymuje się od płaczu. Nie jestem przyzwyczajona do pożegnań.- Przekaż Marco, że...
-Co? Co się tutaj dzieje?- Do pomieszczenia wchodzi brązowowłosy chłopak. Spogląda na mnie, po czym przenosi wzrok na Ilmariego. Błyskawicznie dodaje dwa do dwóch. Ponawia swoje pytanie, tym razem silnym głosem. Strażnik Pokoju nie zwraca na niego uwagi, zamiast tego wyprowadza mnie na zewnątrz. Obracam głowę. Spojrzenia moje i Marco się spotykają.- Zostaw ją!- Krzyczy chłopak. Mężczyzna spluwa mu pod nogi. Wzdrygam się. Jestem przerażona, mam ochotę stąd uciec.- Aino! Kocham...- W tym momencie zostaje brutalnie wepchnięta do starego, rozlatującego się samochodu. Szyby są szczelne, więc nie słyszę głosu Marco, jednak po ruchu jego warg, mogę się domyślić, co chłopak chciał mi przekazać. Po raz ostatni spoglądam w jego szare oczy. Widzę w nich strach i miłość. Pierwszy raz w życiu odwzajemniam to uczucie. Kiedyś bałam się kochania, lecz dzięki Marco odkryłam nowy rodzaj przywiązania. Robi mi się ciepło na sercu. Czuję jak po policzku spływa mi kolejna łza.
-Wrócę! Obiecuję!- Krzyczę, uderzając dłonią w szybę. Siedzący obok mnie Strażnik Pokoju parska śmiechem.
-Ooo, w to nie wątpię.- Mówi z ironią. Piorunuję go wzrokiem, lecz z oczami pełnymi łez, nie wygląda to najlepiej. Samochód rusza, a ja widzę znikającą za zakrętem sylwetkę Marco.
*
Siedzę skulona na zimnej podłodze pociągu. Jest ciemno, nie widzę nawet czubka własnego nosa. Boję się. Wszystko wskazuje na to, że jadę do Kapitolu. W naszym dystrykcie zawsze oznacza to jakieś kłopoty. Myślę o dożynkach. Przecież mogli mnie porwać, może chcieli wprowadzić nowy system losowań? Odrzucam tą myśl. Dożynki to przecież coś w rodzaju show, mieszkańcy stolicy właśnie wtedy mogą poznać trybutów. To nie miało by sensu. W takim razie co się dzieje? No cóż, nie dowiem się tego, zanim nie wstanę, myślę. Jednak jeszcze przez piętnaście minut siedzę na posadzce i cicho szlocham. Minęła zaledwie godzina od wyjazdu, a ja już tęsknie za Marco i ojcem. Za jedynymi bliskimi mi osobami. Mam wielu znajomych, lecz nie czuje się w żaden sposób do nich przywiązana. Tylko parę osób jest wystarczająco dla mnie ważne, abym mogła za nimi płakać.
Wzdycham głęboko i powoli się uspakajam. Prostuje nogi po czym wstaję z podłogi. Rozkurczam mięśnie, macham ramionami, aby trochę pobudzić organizm. W tym momencie cały korytarz rozjaśnia się światłem. Mrugam parę razy. Przez tą spędzoną w ciemnościach godzinę, odzwyczaiłam się od takiej jasności. Niepewna swojego losu idę naprzód. Teraz to mi wszystko jedno, myślę. Echo moich kroków odbija się od metalowych ścian.
Docieram do przepięknie urządzonego salonu. Na suficie wiszą kryształowe żyrandole, kanapy obite są miękkim aksamitem, a zasłony w oknach wykonane są z najprawdziwszego jedwabiu. Przed sofą znajduje się malutki stoliczek z ciemnego drewna, który idealnie współgra z czerwienią ścian. Kręcę głową. W swoim życiu widziałam wiele piękna, lecz tamte wspomnienia bledną, gdy przyrównam je do Kapitolińskich rzeczy. Podchodzę do ściany, na której wiszą różnorakie zdjęcia. Oprawione są w drogo wyglądające, czarne ramki. Przyglądam się fotografiom i ze zdumieniem widzę, że jedna z nich przedstawia miasto, które wygląda, jakby unosiło się na wodzie. Prycham z niedowierzaniem. Przecież to niemożliwe, myślę. Człowiek nie jest w stanie wybudować czegoś takiego.
Ostrożnie siadam na czarnej sofie. Tuż obok mojej dłoni widzę skupisko najprzeróżniejszych guzików. Naciskam jeden z nich, a w tym momencie na stoliku pojawia się setka dziwnych, nieznanych mi potraw. Oszałamiający zapach dań przypomina mi, jaka jestem głodna, lecz nie mam odwagi, aby wziąć choćby kęs. W milczeniu przyglądam się jedzeniu.
-Jeśli masz ochotę, to proszę, nie krępuj się.- Za plecami słyszę znajomy, kobiecy głos. Gwałtownie obracam głowę do tyłu.
-Celeste! To ty?- Pytam. Jestem naprawdę zaskoczona, ze ją tutaj widzę. Nie spodziewałam się spotkać w Kapitolińskim pociągu nikogo znajomego. Kobieta z uśmiechem kiwa głową i siada koło mnie.
-Nie martw się. Z tym jedzeniem jest wszystko w porządku.- Mówi. Ostrożnie biorę jakąś przepysznie wyglądającą potrawę i zatapiam w niej zęby. Wygląd nie kłamał- danie jest jednym z lepszych, jakie w życiu jadłam.
-Jest pyszne.- Mówię z pełnymi ustami. Zupełnie zapominam o zasadach dobrego wychowania, o których czasem była mowa w szkole.
-Nie dziwię ci się. Kurczak w sosie cytrynowym jest najlepszy.- Rzuca Celeste i nakłada sobie porcję mięsa. Przez chwilę jemy, co jakiś czas wymieniając zwyczajowe uprzejmości. W pewnym momencie jednak, nasza rozmowa schodzi na inne tory.
-Dlaczego się tu znajduję?- Pytam.- Gdzie jedziemy?
-Do Kapitolu.- Odpowiada kobieta, patrząc na mnie swoimi łagodnymi oczami. A więc się nie myliłam! Nie jestem jednak z tego zadowolona.
-Czy to są... Dożynki?- Szepcę. Celeste wybucha melodyjnym, życzliwym śmiechem.
-Nie, nie martw się. To tylko taki mały... Eksperyment.- Marszczę brwi.
-Nie podoba mi się to.
-Nic dziwnego. Sama nie byłabym z tego powodu zachwycona.
-Dlaczego jedziesz ze mną?- Mówię. Jest to jedno z tych pytań, na które odpowiedź mnie bardzo ciekawi.- Co będziemy tam robić? Czy...?
-Spokojnie, Aino. Nie stresuj się.
-Jak mam się nie stresować, kiedy...- W tym momencie Celeste podnosi dłoń.
-Nie przerywaj mi, proszę. Pytałaś się mnie, po co tu jestem. Otóż, ktoś musi się wami opiekować. Ja, jako najmłodsza tryumfatorka z Ósmego Dystryktu, jadę z tobą do stolicy , aby dotrzymać ci towarzystwa, i wesprzeć cię w trudnych chwilach.- Kiwam głową, jednak wciąż nie jestem przekonana do tego nowatorskiego pomysłu prezydenta.
-Wiesz, co nas czeka? Czy możemy nie wrócić do domu?- Pytam drżącym ze strachu głosem. Jestem znacznie bardziej spokojna niż jeszcze parę chwil temu, jednak nadal nie jest to dla mnie łatwe.
-Tak szczerze, to nie mam pojęcia.- Mówi Celeste. To zapewnienie pogłębia tylko moje przerażenie. Rozmawiamy jeszcze przez chwilę. Nagle jedzenie ze stolika znika.
-Co się stało?- Pytam.-Czy to był efekt... Zamierzony?- Dodaję. Celeste kiwa głową. Wzruszam ramionami.- Kapitol jest dziwny.- Mówię. Kobieta reaguje zupełnie nie tak, jak się spodziewałam.
-Pierwszą zasadą, jaka obowiązuje na stolicy...- Oznajmia cichym głosem.- Jest nigdy nie krytykować władzy. Aino, obiecałam, że wrócisz do Ósemki cała. Nie chcę, abyś przez swoją niewiedzę miała kłopoty.- Kiwam głową.- Ilmari by mnie rozszarpał.- Dodaje kobieta, nieco normalniejszym tonem.
-Mój ojciec o tym wiedział?- Pytam się. Jestem naprawdę zaskoczona. Celeste kiwa głową, a ja kontynuuje swoją wypowiedź.- To dlaczego mnie nie ostrzegł? Nie ufał mi?- Dodaję. Zwieszam ramiona. Ja i tato mówiliśmy sobie prawie wszystko. Kochał mnie, choć tego nie okazywał.
-Nie mógł o tym nikomu mówić. Tylko ja i on mamy jako takie pojęcie o tym, co was czeka.- Tryumfatorka chwyta za moją dłoń, stara się mnie pocieszyć. Wiem jednak, ze to nic nie da. Kręcę głową, lecz kobieta ciągnie swą wypowiedź dalej.- Ilmari jest silnym człowiekiem, da sobie radę.- Silnym?, myślę z niedowierzaniem.
-Mam nadzieję.- Mówię.- Która godzina?- Pytam.
-Osiemnasta.- Oznajmia Celeste, patrząc na piękny zdobiony zegar.
-Dziwne. Jestem bardzo zmęczona.- Mówię. Nie kłamię- czuję się, jakbym przebiegła maraton.
-Choć, pokażę ci twoją sypialnię.- Rzuca kobieta i wstaje z sofy. Zmierza w kierunku długiego korytarza. Ostrożnie idę za nią. Tryumfatorka otwiera drzwi od jakiegoś pomieszczenia.- Dobrych snów, Aino.- Dodaje. Wchodzę do pokoju i uderza mnie piękno sypialni. Przez chwilę jestem dumna z tego, że pozwolono mi tutaj zamieszkać. Ściany są mają kolor kremowy. Na jednej z nich narysowane jest miasto na wodzie, którego zdjęcie wcześniej widziałam. Ogromne łóżko zajmuje niemalże jedną trzecią pomieszczenia, a narzuta wykonana jest ze jasnoniebieskiego sztruksu. Wszystko tutaj, zaskakuje mnie swoją soczystą barwą, znacznie żywszą niż w Ósemce. Stoję tak, przyglądając się pięknym abażurom lamp, jasnej podłodze, miękkim poduszkom... Zdejmuje buty. Nie myliłam się, posadzka w dotyku jest niemalże tak delikatna, jak piasek nad morzem. Kręcę głową. Ci kapitolińczycy mają dobrze, myślę. Kątem oka dostrzegam kominek. Z radości klaszczę w ręce. W tym momencie z moich ust wydobywa się krzyk zdumienia: ogień zapłonął sam, bez niczyjej pomocy. Najdziwniejszy jest jednak kolor płomieni- mają barwę czystego błękitu. Gaszę światło i siadam na miękkim fotelu. Wpatruje się w kominek, w niezwykły taniec ognia. Po pół godzinie zasypiam.
*
Budzę się wcześnie rano. Otwieram oczy i przeciągam się parę razy. Jestem wypoczęta jak nigdy dotąd. Stawiam bose stopy na podłodze oraz rozglądam się dookoła. Sypialnia nie straciła nic ze swojego piękna. Kątem oka dostrzegam szafę. Podchodzę do niej i wyciągam ubrania. Ze zdumieniem rozpoznaje materiały tkane w Ósmym Dystrykcie. Uśmiecham się sama do siebie. Będę miała przy sobie cząsteczkę domu, myślę i kieruje się do łazienki. Pomieszczenie nie odbiega swoim pięknem od reszty pociągu. Na jasnych ścianach przestawione jest to samo miasto, co w mojej sypialni. Jestem niezmiernie ciekawa historii tego miejsca- jakim cudem udało się utrzymać na wodzie tyle wspaniałych budowli, kamienic, sklepów... Kręcę głową, i odrzucam od siebie te rozważania. Wchodzę pod prysznic i przez parę minut myję ciało i włosy. Staram odrzucić od siebie resztki strachu, ciągnące się za mną od początku podróży.
Parę chwil później stoję przed lustrem, wmontowanym w drzwi szafy i przyglądam się sobie. Muszę przyznać, prezentuje się całkiem nieźle- włosy opadają mi miękko na osłonięte szmaragdowozieloną sukienką plecy. Na stopach mam czarne buty, błyszczce się w świetle dnia. Jakimś cudem wszystko jest dokładnie w moim rozmiarze- nic mnie nie ciśnie, ani nie uwiera. Podnoszę dłonie, a wtedy długie rękawy opadają mi na twarz. Podobam się sobie w tym wydaniu. Wychodzę z sypialni i kieruje się w stronę salonu. Gdy docieram na miejsce, zamawiam sobie skromne śniadanie i czekam na Celeste. Niestety, kobiety wciąż nie ma. Po piętnastu minutach wstaję z sofy i idę długim korytarzem. Mijam moją sypialnię i docieram do dużych, metalowych drzwi. Chwytam za chłodną klamkę staram się je otworzyć. Po paru nieudanych próbach kątem oka dostrzegam mały klucz. Bez wahania biorę go, wsadzam do zamka i przekręcam parę razy. Drzwi się otwierają, a ja widzę długi korytarz, łudząco podobny do tego, którym przyszłam. Stawiam pierwszy krok, lecz nagle coś mnie zatrzymuje. Przeczucie podpowiada mi, abym została tu gdzie jestem, poszukała Celeste i zachowywała się jak grzeczna dziewczynka. Ciekawość jednak zwycięża.
Idę korytarzem, a echo moich kroków odbija się od ścian. W końcu dochodzę do szaroniebieskiego salonu. Jest urządzony równie ładnie jak nasz, wszędzie widać Kapitoliński przepych. Lampy na suficie są jeszcze większe niż te, które mam w swojej sypialni, podłoga wyłożona jest jasnym, puszystym dywanem, a sufit zdobią najprzeróżniejsze malowidła. Naprzeciwko wygasłego kominka znajduje się miękka sofa. Ostrożnie do niej podchodzę, a wtedy dostrzegam młodą, śpiącą dziewczynę, na oko w moim wieku.
-Przepraszam...- Mówię, lekko potrząsając za jej ramię.- Przepraszam...- Dodaję. W tym momencie nieznajoma podnosi się, otwierając zielone oczy. Zauważam, że ma niezwykłej urody długie rude włosy.
-Kim jesteś?- Pyta, lekko marszcząc brwi. Nie wygląda na złą, raczej sprawia wrażenie zaniepokojonej.
-Mam na imię Aino. A ty?- Rzucam. Delikatnie klaszczę w dłonie. W kominku zaczyna płonąć błękitny ogień. Dziewczyna podskakuje i zaciska na moment oczy. Po chwili je otwiera, podchodzi do piecyka i gasi niebieskie płomienie.
-Nie rób tak więcej, ok?- Mówi. Po chwili spogląda na mnie, jakby coś jej się przypomniało.- Jestem Simone.
-Miło mi. Z jakiego Dystryktu pochodzisz?- Pytam. Jestem niezmiernie ciekawa. Jej włosy sugerują, że mieszka w Siódemce, a oczy i jasna karnacja przywodzą mi namyśl Jedynkę.
-Z Dwójki.- Rzuca.
-Myślałam, że wszyscy z twojego Dystryktu mają ciemne włosy i oczy.- Mówię.
-Jak widać, nieco się myliłaś.- Uśmiecha się.- Zgaduje, że ty mieszkasz w Jedynce...?- Parskam lekkim śmiechem.
-Nie, w Ósemce.
-Byłam blisko.- Mówi Simone.- Jak tam jest? To znaczy w Ósmym Dystrykcie.- Wzruszam ramionami. Nie mam pojęcia, co odpowiedzieć.
-Raczej zwyczajnie. Po szkole część z nas idzie do fabryki, pomagać przy wyrobie tkanin... W fabrykach produkujemy niemalże wszystkie rodzaje materiałów: począwszy od aksamitu, skończywszy na zwykłej bawełnie. Później farbujemy je na najprzeróżniejsze kolory, ale to już zależy od zlecenia, jakie otrzymujemy. Możemy uszyć mundur dla Strażnika Pokoju, lub zwyczajne proste ubrania. Tymi droższymi tkaninami zajmują się ludzie w Jedynce. Jeśli jakiś Kapitolińczyk poprosi o nową sukienkę, to najpierw my produkujemy materiał, a obywatele Pierwszego Dystryktu zszywają i nadają temu kształt. Wiesz, że to co na sobie dzisiaj masz pochodzi z Ósemki?- Pytam. Rudowłosa ma na sobie jedwabną, śliwkową koszulę i czarne spodnie. Sama pamiętam, jak włożyłam ten śliski materiał do paczki, która później została wysłana do Jedynki.
-Naprawdę?- Simone unosi brwi w geście zdziwienia.- A to ciekawe... Rozumiem, że Dystrykty Pierwszy i Ósmy współpracują ze sobą. Czy macie dostęp do lasu?- Dodaje dziewczyna.
-Nie, a nawet jeśli, to bardzo trudno się tam dostać. Ósemka ogrodzona jest murem, wewnątrz nie znajdziesz nic zielonego.- Ruda wygląda na jeszcze bardziej zaskoczoną.
-Nigdy u was nie byłam.- Oznajmia cichym głosem.- Ale z tego co mówisz, to nasze dystrykty sporo się od siebie różnią.- Kiwam głową. Zauważyłam to już jakiś czas temu.
-A jak jest w Dwójce? Możecie sobie spokojnie chodzić do lasu?- Pytam.
-Nie, ale i tak wszyscy wyłażą poza granice. A z resztą, u nas jest łatwiej. Jak natrafisz na patrol Strażników, a jesteś w dziczy, to możesz powiedzieć, że uczestniczysz w szkoleniu i to jest twój sektor, lub że idziesz do innej części Dwójki. Gorzej jak z torbą pełną upolowanego mięsa pojawisz się na Placu Sprawiedliwości.
-Wasz dystrykt jest podzielony?
-Tak, na parę wiosek. Każda z osad skupia się koło kopalni. Mieszkam w centrum, niedaleko Pałacu.- Kiwam głową. Przez chwilę żadna z nas nie mówi ani słowa. Złamałyśmy zasadę, wyznaczoną przez samego prezydenta- nie powinnyśmy rozmawiać o naszych Dystryktach.
-Czy jesteś tu sama?- Pytam.
-Nie. Jadą ze mną mój znajomy i Tryumfatorka z Dwójki.
-Gdzie oni...?- Mówię, ale nie dane jest mi dokończyć wypowiedzi. Do salonu wchodzi młoda, góra dwudziestoletnia kobieta. Wygląda jak typowy mieszkaniec Drugiego Dystryktu- ma ciemnobrązowe loki, piegi na ładnej twarzy i piękne, czekoladowe oczy.
-Simone, już wstałaś.- Mówi przyjemnym dla ucha głosem. Dziewczyna uśmiecha się lekko.
-Witaj Kristine.- Rzuca. W tym momencie kobieta spogląda na mnie. Jestem pewna, ze będzie wściekła, skoro wkroczyłam na teren ich wagonu, jednak nic takiego się nie dzieje.
-Widzę, że mamy gościa. Jak się nazywasz?
-Aino. Pochodzę z Ósemki.- Odpowiadam.
-Miło mi.- Kristine uśmiecha się do mnie.- Gdyby nie oczy, to pomyślałabym, że mieszkasz w Jedynce.- Kiwam głową. Natrafiam na swoje spojrzenie w lustrze. Rzeczywiście trochę przypominam mieszkańców Pierwszego Dystryktu.- A z resztą... Skądś cię kojarzę...- Dodaje.- Czy znasz Tyyne Saarinen? Jesteście bardzo do siebie podobne.- Krzywię się.
-Tak, to moja matka.- Kristine unosi brwi.
-Och. Przykro mi.- Mówi. Widać, ze nie są to kolejne puste kondolencje. Kobieta naprawdę mi współczuje.- Znałam Tyyne. Była wspaniałą osobą.- Dodaje. Zaciskam usta. Jak zwykle wspomnienie mamy sprawia mi ból.
Nasza rozmowa schodzi na inne tory. Rozprawiamy o rzeczach, które mogą się wydarzyć w przyszłości. Mimo iż Kristine nie mówi wprost o eksperymencie prezydenta, to dowiedziałam się paru istotnych rzeczy. Nagle Tryumfatorka oznajmia.
-Pójdę po Raymonda. Zaraz będziemy w Kapitolu.

12 komentarzy:

  1. Oj tam. Wybacz, że jeszcze nie przeczytałam rozdziału, ale niedawno go zauważyłam i nie miałam czasu. Szablon tylko zdążyłam wstawić, ale obiecuję, że dziś poczytam ;)
    Wieczorem możesz wyczekiwać na moją opinię :D
    Pozdrawiam cieplutko w grudniowe popołudnie ;)
    PS: Oj tam. Każdemu się zdarzy powótrzyć wyraz w zdaniu. Cieszę się, że przynajmniej ktoś go czytał :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie przeczytałam ten cudowny rozdział. Tak, moim zdaniem jest cudowny :)Co tam, że słowa się powtarzają. Każdemu się zdarza. A ty piszesz cudownie, bardzo mi się ten blog podoba.
    Pisz dalej, bo ja czekam :D

    P.S. na www.clovehungergames.blogspot.com jest już rozdział 23

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i za opinię i za powiadomienie mnie o nowej notce na Twoim blogu! Nie sądziłam, ze ten rozdział aż tak Ci się spodoba :)

      Usuń
  3. Jeju, ale to dobre! No, dobra, a teraz trochę rozszerzę swoją wypowiedź. :)
    Przede wszystkim mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak późno tu zaglądam? Mam nadzieję, bo rzeczywiście trochę czasu mi zajęło zabranie się za rozdział. A propos jego...
    Kocham, uwielbiam twoje opisy! Są wręcz magiczne! A te imiona! Nie wiem, czy je sama wymyślasz (wydaje mi się, że tak), ale są genialne. W dodatku rozdziały z 8 dystryktu lubiłam bardziej już od początku i teraz się nie zawiodłam.
    Miałaś bardzo dobry pomysł z "załadowaniem" tych dziewczyn do jednego pociagu. Jestem bardzo ciekawa, o co chodzi z tym całym "porwaniem" i jak dalej potoczą się ich losy. Może staną się wrogami, a może najlepszymi przyjaciółkami? I po co tam Raymont? Uwielbiam takie rozdziały.
    Co do interpunkcji to jestem mile zaskoczona - na pierwszy rzut oka widać, że jest o wiele lepiej. Zdarzają się drobne potknięcia, ale przecież jesteśmy tylko ludźmi. Następnym razem, jak będziesz chciała, żebym Ci wypisała te błędy to pisz - będziesz wiedziała, na co zwrócić uwagę ;)
    Ogółem rzecz biorąc to czuję niedosyt i proszę o next!
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ skąd! Przecież ja Twój rozdział również przeczytałam parę dni po dodaniu. I rozumiem, że nie zawsze mamy czas siedzieć w internecie oraz czytać blogi.
      Kurczę, naprawdę? W sensie opisy :P nigdy nie uważałam, aby były jakieś szczególnie dobre, po prostu były. Bardzo Ci dziękuję, taki opinie nieźle potrafią podbudowywać i dodawać pewności, że to co robimy jest (w miarę) słuszne :)
      Imiona? Nie, nie wymyślam. Znajduje w książkach, w internecie, wielu z moich bohaterów nazwałam tak jak nazywają się moi ulubieni muzycy :P. Imiona niektórych osób coś znaczą, np. Aino- jedyna, Celeste- niebiańska itp.
      Raymond tam po prostu jest ;) Przecież został "porwany" wraz z Simone. Aha, i "Raymond" nie "Raymont" :P
      Po prostu bardziej się do interpunkcji przyłożyłam. Gdybyś mogła wypisywać mi te błędy, to byłabym bardzo wdzięczna.
      Nowy rozdział postaram się dodać w czwartek, więc już niedługo.
      Ja również pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, nareszcie się ogarnęłam i znalazłam czas, żeby nadrobić zaległości na tym logu. Fabuła przedstawia się niezwykle interesująco - zupełnie inaczej niż reszta blogów o "Igrzyskach Śmierci". Bohaterowie są ciekawie wymyśleni, nie znalazłam tu żadnego bezpłciowego. Ogólnie cały pomysł z eksperymentem dobrze rokuje, sprawia, że chce się tu zaglądać. A tak btw. to Aino Saarinen kojarzy mi się z biegami narciarskimi *ja fanka xd*. I to jest kolejny powód dla którego będę tu wchodzić. Poza tym dialogi nie są banalne. No po prostu nie mam do czego się przyczepić! Czekam na więcej i Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Bohaterów, podobnie jak i dialogi staram się kreować tak, aby właśnie mieli w sobie "to coś". Nie ma nic gorszego, niż postacie bez twarzy.
      A ja właśnie myślałam, że ten eksperyment nie będzie się nikomu podobał, bo odbiegam zbyt daleko od kanonu.
      Hah, ja też lubię oglądać biegi narciarskie, lecz mi imię dziewczyny z Ósemki tak się nie skojarzyło. ;)
      Następny rozdział postaram się dodać po Świętach, lub nawet jutro, jeśli mi się uda. Przepraszam, że tak przesuwam terminy, czasem wena szwankuje, lecz częściej nie mam czasu na napisanie kolejnej części. :(
      Pozdrawiam, i również życzę Wesołych Świąt :)

      Usuń
  6. Ja już nie nadążam! Zaczynam mieć wrażenie, ze czytanie na raz 19 blogów to za wiele! ehh... widzę jest trochę do nadrobienia, ale to dobrze. Nie będzie mi się nudziło przez najbliższy wolny prawie tydzień ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to powodzenia życzę w czytaniu na raz 19 blogów :) Cieszę się, że choć trochę zabiłam Twoją nudę ^^

      Usuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Awards!
    http://podskrzydlamikosoglosa.blogspot.com/2012/12/liebster-awards.html
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy